Miejski Dzień Dziecka

W piątek Mama powiedziała, że w sobotę do obiadu będę u Cioci Kasi. I poprosiła abym był grzeczny. To była moja pierwsza wizyta u Cioci, więc bardzo się starałem. Ale Ciocia od rana chodziła jakaś taka zamyślona... aż w końcu koło 10.30 spakowała wszystkie moje rzeczy, powiedziała, że "jestem nie do zniesienia". I wyszliśmy. Bardzo się zasmuciłem, bo nie wiedziałem co złego zrobiłem... :(
Po krótkim spacerze okazało się, że Ciocia przygotowała dla mnie niespodziankę! A "nie do zniesienia" była torba z naszymi rzeczami




Ciocia zabrała mnie na Miejski Dzień Dziecka do Atlas Areny! Było tam baaaardzo dużo ludzi, i jeszcze więcej dzieci, i bardzo wiele atrakcji!




Na imprezę przyszli także prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (siedziałem jej na kolanach!), marszałek Sejmu Cezary Grabarczyk, oraz przedstawiciel wojewody łódzkiego - Wiesława Zewald.
Chyba dzieci są bardzo ważnymi mieszkańcami skoro aż takie ważne osoby przyszły ta tę imprezę.





W hali Atlas Areny śpiewaliśmy piosenki i takie dla dzieci, i takie związane z piłką nożną (a każde dziecko dostało swój szalik, aby móc w przyszłości kibicować "biało-czerwonym"). I tańczyliśmy! Mnie najbardziej podobały się dzieci z pierwszej klasy szkoły podstawowej, które śpiewały, że są Smarfami.




Udało mi się nawet wejść za kulisy i zapytać gdzie można spotkać te Smerfy... Rozmawiałem z Edytą Karbowską z Zespołu Piosenki i Tańca Pędziwiatry i ona mi powiedziała, że jak chcę to też się mogę nauczyć tak tańczyć i śpiewać




Przed halą spotkałem wielu ciekawych ludzi i takich małych




I takich dużych, ale bardzo śmiesznie ubranych.




...a potem postanowiłem zrobić psikusa Cioci Kasi i wskoczyłem do basenu z piłeczkami, żeby mnie musiała szukać. Ciekawe czy Wy mnie znajdziecie na zdjęciu?




Powoli musieliśmy wracać do domu na obiad... a tam było jeszcze tyle atrakcji. I malowanie buzi, i karuzele, i zjeżdzalnie, i takie ogrooooomne piłkarzyki... Na koniec Ciocia miała dla mnie jeszcze jedną niespodziankę. Podeszliśmy do panów strażaków i razem z panem wspięliśmy się po drabinie strażackiej. Było jak na prawdziwej akcji!




Kiedy już odchodziliśmy zobaczyłem, że jakaś dziewczynka sama wchodziła po tej drabinie. Łaaał, ona pewnie będzie strażaczką jak dorośnie.




Po tych wszystkich wydarzeniach pojechałem z Ciocią do Mamy na obiad.
Dziękuję Cioci Kasi za wspaniały dzień, mam nadzieję, że byłem grzeczny i jeszcze gdzieś mnie Ciocia zabierze ze sobą. 

Komentarze

Popularne posty