Noc Muzeów
Sobota to był fajny dzień. Jeździłem na rowerze po całym mieście!
Ciocia Kasia namówiła mamę, na Noc Muzeów na rowerze i to był świetny pomysł! Fajnie było jechać sobie na rowerku i patrzeć na tych wszystkich nieszczęśliwych ludzi, ściśniętych w autach, jak jakieś sardynki w puszce!
Do tego dostałem śliczny wiatraczek, którym się bawiłem cała drogę.
Podróż była bardzo ciekawa, mijaliśmy po drodze różne muzea, np. Muzeum Kinematografii, Muzeum Miasta Łodzi, Fotofestiwal, Muzeum Sztuki Współczesnej, Miejską Galerię Sztuki w przepięknej willi Kindermanna i wiele innych.
Nie obyło się bez przygód, wujek Piotrek, który lubi się drażnić z mamą na chwilę mnie zabrał na swój rower! Ale się narobiło! Wujek Kuba z ciocią Mariką zaczęli się śmiać i krzyczeć, żeby mnie natychmiast oddał, na szczęście tata szybko jeździ na rowerze i go dogonił bez problemu, a potem już znowu bezpiecznie jechałem z mamą.
Nie mogło oczywiście zabraknąć cioć Ewy i Mariki. Oczywiście zrobiłem sobie z nimi zdjęcie, bo miały bardzo fajne koszulki!
Po 20. pojechaliśmy na rowerach do Manufaktury, żeby zobaczyć projekcję na murach wykańczalni, podczas krótkiej animacji fabryka na chwilę ożyła! Na czerwonych cegłach mogliśmy zobaczyć historię Manufaktury. Bardzo mi się to podobało. Byłem już trochę zmęczony, ale warto było poczekać na pokaz, który się opóźnił o całą godzinę!
Całe szczęście, że mama, tata, wujkowie i ciocie mają oświetlenie na rowerach, dzięki temu mogliśmy jechać dalej.
Przejechaliśmy przez plac Wolności, gdzie stały tłumy osób, które chciały wejść do Dętki, przez Piotrkowską na Fotofestiwal, który odbywa się w pięknej willi Grohmana, tam zjedliśmy ciasto i wypiliśmy ciepłą herbatkę w kawiarni "u Milscha".
A stamtąd już prosto do moich kumpli.
Było już bardzo późno, ale musiałem zobaczyć jak przebiega Noc Muzeów u moich przyjaciół z Muzeum Bajki SEMAFOR.
Najpierw musiałem odstać swoje w kolejce.
Na szczęście, dla takich maluchów, jak ja naszykowano krzesełko, żeby móc odpocząć.
Jak tylko wszedłem to przywitał mnie wujek Parauszek! Ciekawe czy ja też będę taki duży, jak dorosnę?
Potem odbierałem Oskara :)
Na koniec przytuliłem się do Misia Uszatka, który był już chyba zmęczony tą długą nocą. Podobnie jak ja...
Ciekawe co będziemy robić w przyszły weekend?!
Ciocia Kasia namówiła mamę, na Noc Muzeów na rowerze i to był świetny pomysł! Fajnie było jechać sobie na rowerku i patrzeć na tych wszystkich nieszczęśliwych ludzi, ściśniętych w autach, jak jakieś sardynki w puszce!
Do tego dostałem śliczny wiatraczek, którym się bawiłem cała drogę.
Podróż była bardzo ciekawa, mijaliśmy po drodze różne muzea, np. Muzeum Kinematografii, Muzeum Miasta Łodzi, Fotofestiwal, Muzeum Sztuki Współczesnej, Miejską Galerię Sztuki w przepięknej willi Kindermanna i wiele innych.
Nie obyło się bez przygód, wujek Piotrek, który lubi się drażnić z mamą na chwilę mnie zabrał na swój rower! Ale się narobiło! Wujek Kuba z ciocią Mariką zaczęli się śmiać i krzyczeć, żeby mnie natychmiast oddał, na szczęście tata szybko jeździ na rowerze i go dogonił bez problemu, a potem już znowu bezpiecznie jechałem z mamą.
Nie mogło oczywiście zabraknąć cioć Ewy i Mariki. Oczywiście zrobiłem sobie z nimi zdjęcie, bo miały bardzo fajne koszulki!
Po 20. pojechaliśmy na rowerach do Manufaktury, żeby zobaczyć projekcję na murach wykańczalni, podczas krótkiej animacji fabryka na chwilę ożyła! Na czerwonych cegłach mogliśmy zobaczyć historię Manufaktury. Bardzo mi się to podobało. Byłem już trochę zmęczony, ale warto było poczekać na pokaz, który się opóźnił o całą godzinę!
Całe szczęście, że mama, tata, wujkowie i ciocie mają oświetlenie na rowerach, dzięki temu mogliśmy jechać dalej.
Przejechaliśmy przez plac Wolności, gdzie stały tłumy osób, które chciały wejść do Dętki, przez Piotrkowską na Fotofestiwal, który odbywa się w pięknej willi Grohmana, tam zjedliśmy ciasto i wypiliśmy ciepłą herbatkę w kawiarni "u Milscha".
A stamtąd już prosto do moich kumpli.
Było już bardzo późno, ale musiałem zobaczyć jak przebiega Noc Muzeów u moich przyjaciół z Muzeum Bajki SEMAFOR.
Najpierw musiałem odstać swoje w kolejce.
Na szczęście, dla takich maluchów, jak ja naszykowano krzesełko, żeby móc odpocząć.
Jak tylko wszedłem to przywitał mnie wujek Parauszek! Ciekawe czy ja też będę taki duży, jak dorosnę?
Potem odbierałem Oskara :)
Na koniec przytuliłem się do Misia Uszatka, który był już chyba zmęczony tą długą nocą. Podobnie jak ja...
Ciekawe co będziemy robić w przyszły weekend?!
Komentarze
Prześlij komentarz